Forum www.innapolska.fora.pl Strona Główna www.innapolska.fora.pl
POLSKA oraz POLACY - NASZ WYMARZONY i ZARAZEM REALNY ROZWÓJ.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak poradziła sobie Argentyna ?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.innapolska.fora.pl Strona Główna -> Przyjazny Pieniądz (systemy rozliczeń) bez lichwy.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ASBA
Administrator


Dołączył: 15 Lip 2010
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:38, 10 Sie 2010    Temat postu: Jak poradziła sobie Argentyna ?

WALKA Argentyny z wyzyskiem finansjery i globalizacją - pozytywny przykład.
Źródło: http://www.wolnemedia.net/?p=1354&#8212

Poniżej wybrane fragmenty tekstu:

ARGENTYNA W 2001 roku.
Korporacyjne telewizje pokazywały straszną sytuację w Argentynie, państwie o burzliwej przeszłości aczkolwiek do czasu wprowadzenia ekonomii globalnej nieźle dającym sobie radę.
Tłumy protestujących na ulicach, żołnierze strzelający do tych tłumów.
Dymy, petardy, ogień i bezrobocie, które przekroczyło 22%.

ELITY i GLOBALIŚCI.
Globaliści, przemysłowcy i bankierzy masowo opuszczali kraj zabierając co jeszcze tylko było można.
Media dostały nakaz, aby zapomnieć o tym kraju i o jego istnieniu.
W grudniu 2001 roku Argentyna znalazła się w dole ekonomicznym, do którego została zepchnięta przez elity i globalizm.
Banki przestały wypłacać pieniądze.
Sprawujący wcześniej władzę, prezydent Carlos Menem, przemysłowiec wybrany na swój urząd w roku 1989, obiecywał Argentyńczykom piękne kobiety i samochody Ferrari.
Od kuchni zaś wyprzedawał gospodarkę państwa w obce ręce po śmiesznych cenach.
Pożyczał ogromne sumy pieniędzy z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW).
Brzmi znajomo Wink ?
Sielanka się skończyła, gdy trzeba było zacząć zwracać pożyczone pieniądze.
Kraj jednak nie otrzymał od Międzynarodowego Funduszu Walutowego żadnych dodatkowych pieniędzy, ani żadnych konkretnych rad.

GDY LAŁA SIĘ KREW.
Historia Argentyny pełna jest biedy mas i niewyobrażalnego bogactwa grupki wybranych.
Jednak pod koniec lat 90. XX wieku oniemiał cały świat.
To, co działo się na ulicach Argentyny było ostrzeżeniem i przepowiednią dla zwolenników globalnej ekonomii.

Gdy nastąpił krach, Międzynarodowy Fundusz Walutowy pierwszy umył ręce.
Jego eksperci twierdzili, ze Argentyna wydawała za dużo pieniędzy, pomimo że budżet państwa był znacznie mniejszy niż budżet USA podczas wielkiego kryzysu.
Gdy ekonomiści wyśmiali takie tłumaczenie, prawnicy Międzynarodowego Funduszu Walutowego twierdzili, że Argentyna posiadała takie prawa rozdzielania pożyczek, do których fundusz musiał się dostosować, które uniemożliwiły normalne funkcjonowanie ekonomiczne.
Oznacza to, że fundusz każe nam wierzyć, iż biedna Argentyna dyktowała mu warunki. Smile

Cały ten spektakl był nadzorowany przez elity USA.
Przez ostatnich 55 lat, podczas całego istnienia Międzynarodowego Funduszu Walutowego, głos Stanów Zjednoczonych w tej organizacji był decydujący.
Inne bogate kraje członkowskie z łatwością mogłyby sprzeciwić się USA w głosowaniu i wygrać.
Dziwnym trafem nigdy tego nie zrobiły.
Gdy jednak przyjrzymy się bliżej MFW stwierdzimy, że tak naprawdę jest to kartel pożyczkodawców zarządzany przez amerykańskie Ministerstwo Skarbu.

EKONOMICZNA ANALIZA.
Dzisiaj wiemy już, dlaczego upadła ekonomia Argentyny, chociaż media tego nie chcą podawać.
Proszę tutaj o szczególną uwagę Czytelników w Polsce.
W roku 1991, Menem oparł ekonomię państwa o wyższą walutę, jaką był USD.
Wprowadzono wymianę argentyńskiego peso na USD w stałym stosunku 1:1.
Menem miał nadzieję, ze USD stanie się w ten sposób szybko walutą obiegową w Argentynie.
Była to na początku niezła idea, ale wkrótce okazało się, ze wartość USD została zawyżona.
Zawyżyła się także automatycznie wartość argentyńskiego peso.
Zwróćmy uwagę jak funkcjonuje Euro w Polsce.
W momencie, gdy inwestorzy zorientowali się, że wartość peso jest zawyżona, zaczęli się obawiać, że musi upaść.
Dlatego zaczęli się domagać coraz wyższej stopy procentowej na wszystkim.
Także na pożyczkach prywatnych i rządowych.
To spowodowało powstanie ogromnego długu.
Stopa procentowa została podwyższona o 40%.

Aby utrzymać oparcie na walucie amerykańskiej, rząd Argentyny musiał w bankach posiadać odpowiednią ilość USD.
W miarę pogłębiania się kryzysu rząd musiał kupować coraz więcej USD po znacznie zawyżonej cenie.
Coraz więcej ludzi domagało się transakcji gotówkowych.
Ten proces wepchnął Argentynę w dług wysokości 140 mld USD.
W grudniu 2001 roku, rząd Argentyny obwieścił światu, że nie jest w stanie nic płacić.
Argentyna została pariasem narodów.

Aby utrzymać zawyżoną wartość peso, Międzynarodowy Fundusz Walutowy dał Argentynie ogromne pożyczki.
Tylko jednego roku do skarbu państwa wpłynęło 40 mld USD, jako pakiet zorganizowany przez wiele pożyczających instytucji.
Gwarantem, że te pożyczki się spłacą był jeden podstawowy wymóg, utrzymać zerowy deficyt.
Czyli Argentyna musiała balansować na poziomie 100% budżetu.
Podczas recesji niemożliwe jest utrzymanie 100% budżetu, poza tym wymaga to bardzo bolesnych operacji, jak cięcia budżetowe, które powodują wysokie bezrobocie, by w końcu doprowadzić do zamieszek ulicznych na wielką skalę.

Jak ten proces wyglądał od strony zwykłego, ciężko pracującego Argentyńczyka?
Na początku lat 90. namawiano Argentyńczyków do kupowania niemal wszystkiego.
Prywatyzowano firmy i łączono w konglomeraty.
Namawiano do budowania domów poprzez udzielanie niskoprocentowych pożyczek.
Namawiano do zakładania biznesów i dawano zwalnianym ludziom pakiety wyrównawcze.
Średniej klasie pokazywano luksusowe samochody i sprzedawano je na bardzo niskich przedpłatach, wysokich procentowo pożyczkach i długich terminach spłat.
Media krzyczały, że przecież jest tak dobrze, że każdego na pewno będzie stać na spłatę samochodu, czy domu.
Możesz to wszystko mieć już dzisiaj, spłacać będziesz później.
Argentyńczycy, podobnie jak Polacy, zachłysnęli się tym dobrobytem nie wiedząc, że zastawiono na nich pułapkę.
Po 40 latach biedy i wojen wreszcie to, co do tej pory oglądali na amerykańskich filmach mogli mieć w ogrodzie, czy w garażu.

Wraz z zachodnim kapitałem napłynęli ludzie, których zadaniem było nadzorować jego przepływ.
Uczyli Argentyńczyków na czym polega wolny rynek i globalna ekonomia (globalny dobrobyt).
Wkrótce posiadali oni tak wielkie wpływy na struktury państwowe Argentyny, że państwo praktycznie utraciło niepodległość.

W momencie, kiedy USD kupowano za peso w stosunku 1:1 wszystko, co wytwarzano w Argentynie a także usługi, stały się za drogie, by móc być towarem eksportowym.
Całe państwo, podobnie jak Polskę i inne kraje, zaduszono.
Import towarów był znacznie tańszy niż ich wytwarzanie. W ten sposób zniszczono prawie 10% dochodu narodowego.

Masowe prywatyzacje na początku lat 90. XX wieku niemal całego majątku narodowego, za frakcje wartości rynkowej, już spowodowały bezrobocie na dużą skalę.
Prywatyzowano głównie zakłady elektryczne, komunalne, telefoniczne itd.
Globaliści mają doskonale opanowany ten proces.
Prywatyzację zaczyna się zawsze od wybranych sektorów kluczowych.
Po dokonaniu takiej prywatyzacji, sektory współpracujące stają się niedostosowane (kompatybilność struktur finansowych i zarządzania).
Wtedy nie ma innego wyjścia, tylko trzeba prywatyzować spiralnie do góry wszystkie sektory gospodarki.
Gdy spirala prywatyzacji kręciła się do góry, spirala zwolnień szła w dół.
Na dole znajdowała się coraz większa liczba osób bez pracy i w końcu bez żadnych środków do życia.

W skali państwa ruch spirali do góry równoważony był przez ruch do dołu.
W końcu coraz więcej ludzi przestawało robić zakupy, pieniądze przestawały się kręcić.
Podatki również.
Argentyńscy biedacy nie płacili podatków, bo i z czego, zamiast tego zaopatrywali się w karabiny.
Gdy pieniądze przestawały się kręcić, teraz już sprywatyzowane biznesy, zwalniały coraz więcej ludzi, aby utrzymać zdolność ekonomiczną przedsiębiorstw.
Te trzy wzajemnie powiązane ze sobą kryzysy (podatki, bezrobocie, zawyżona wartość waluty) spowodowały to, że rząd Argentyny zaczął błagać MFW o pomoc, lub radę.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po długich negocjacjach zdecydował.
Argentyna jest za bardzo zadłużona. Nie możemy pomóc.

Pozostawmy to państwo w stanie swobodnego spadania w otchłań.
Na wielu militarnych naradach podjęto również decyzję jak odciąć Argentynę od świata zewnętrznego, gdyby przewidywane powstanie zbrojne zaczęło się przelewać przez granicę.
Ta decyzja MFW spowodowała, że przewidując spadek wartości peso, Argentyńczycy ruszyli na banki, by wybrać swoje oszczędności.
Banki zostały zamknięte, płace w wielu sektorach gospodarki wstrzymane.
Zrozpaczony prezydent Argentyny ogłosił, że Argentyna przestaje spłacać swoje długi.
Prasa przewidywała, że będą się tam działy dantejskie sceny, po czym przestała się sprawą interesować.

ARGENTYŃSKI CUD.
Wydawało się, że dla Argentyny nie ma już ratunku.
Szczury zaczęły opuszczać tonący okręt. Prezydent Menem wyjechał do Chile.
Biznesmeni i ich międzynarodowi doradcy rozjeżdżali się do swoich krajów.
Pozostawiano na pastwę losu całe fabryki z parkiem maszynowym, w których nie opłacało się nic produkować.
Pracowników zostawiano na bruku.

Pozostawiano piękne rezydencje z basenami i całe biurowce wyłożone marmurami. Ci, którzy
doprowadzili do kryzysu wynosili się jak szarańcza na inne pola, które można było jeszcze objeść.

Magazyn Time zastanawiał się: Co dalej może zrobić De La Rua?
I stało się. Argentyńczycy zawierzyli swojemu prezydentowi, który zerwał rokowania z międzynarodową finansjerą.
Wojsko, policja i zwykli ludzie stanęli murem.
Twierdzili, że Argentyna należy do Argentyńczyków a nie do międzynarodowej mafii finansowej.
Osamotniony rząd Argentyny podjął decyzje, które wprowadziły Biały Dom i międzynarodowych bankierów w furię.
Wbrew zaleceniom uwolniono wartość wymienną peso.
Minister ekonomii Roberto Lavagna stwierdził: Utrzymanie konkurencyjnych cen wymiany walutowej pomoże eksportowi i zaspokojeniu potrzeb kraju.
Zdecydowano się również zaprzestać polityki wolnego rynku, której ekonomia krajowa była więźniem.
Nawiązano współpracę ekonomiczną z Brazylią i Chinami.
Kapitał zaczął napływać do kraju.
Bank Centralny zaczął znowu skupować USD, ale tylko tyle, ile potrzebne jest do utrzymania wzrostu ekonomicznego.

Gdy Argentyna ogłosiła, że jest w stanie po trzech latach od chwili odejścia od zwyrodniałych idei globalistów, zapłacić po 30 centów za każdego dolara długu i utrzymać swój niespotykany wzrost ekonomiczny, najpierw jej nie dowierzano.
Później surowo zakazano donosić o tym mediom.
Nie dziwmy się, jest to bowiem namacalny dowód jak szybko ekonomie poszczególnych państw i życie ich mieszkańców może się poprawić gdy zerwą one z globalistycznymi niedorzecznościami.
Dzisiaj powszechne odczucia wśród ekonomistów w Buenos Aires są takie, ze państwo wygrzebało się z najgorszego.

Jak Feniks, ekonomia podźwignęła się z popiołów.
Po spadku 11% produktu narodowego w roku 2002, w 2003 roku wzrósł on o prawie 9% i wzrośnie o następnych 8% w tym roku.
Te założenia wolnego rynku były złe dla miejsc pracy. Bezrobocie osiągnęło w roku 2002 swoje apogeum i wynosiło 22%. Teraz wynosi 12%.

Druga rzecz, którą tają media, to fakt absolutnego zjednoczenia klasy robotników z klasą menadżerów.

GDY SIEDZIELI BEZCZYNNIE NA ULICACH.
Gdy fabrykanci zamykali fabryki i uciekali do innych krajów, ponieważ produkcja była nieopłacalna, pracownicy i kierownictwo traciło pracę i zasiedlało pobliskie kawiarnie i ławki.
Dyskutowano głównie jak poprawić swoje życie i sytuację przeznaczonego na zatracenie kraju.
Pracownicy takich opuszczonych fabryk jak Zanon, tęsknie spoglądali na bramy.
W zakładach tych spędzili większość swego życia.
W końcu podjęli decyzje.
Weszli na tereny opuszczonych i zdewastowanych fabryk.
Ustanowili rady zakładowe, uruchomili maszyny i zaczęli produkować
z materiałów znajdujących się jeszcze w magazynach.

Na to niemal komunistyczne zachowanie ludzi, władze i wojsko patrzyły przychylnie.
Wkrótce do tokarzy, szlifierzy i magazynierów dołączyli kierownicy działów, pracownicy biur i dyrektorzy ekonomiczni.
W rekordowym czasie uruchomiono sprzedaż i eksport.
Nie było wyznaczonych godzin pracy.
Decyzje w swoich fabrykach, ludzie podejmowali podczas krótkich narad produkcyjnych.

Okazało się, że produkcja jest opłacalna i potrzebna.
To, co nie opłacało się globalistom, zaczęło się opłacać zwykłym ludziom.
Bez pomocy banków i karteli finansowych.
Wkrótce produkcja i sprzedaż osiągnęła w niektórych fabrykach rekordowe poziomy.
Ludzie dzielili się dochodami pomiędzy sobą.
Nigdy jeszcze nie zarabiali takich sum pieniędzy.
Zaczęli je więc wydawać. Ruszyło budownictwo i inne gałęzie przemysłu.

Wszystko to stało się w tak krótkim czasie, ze Ameryka nie zdążyła nawet ogłosić Argentyny państwem komunistycznym.
Utworzono Ruch Pracowników Bez Pracy (MTD).
Ruch ten wkrótce posiadał możliwości prowadzenia nacisków politycznych. I to była jeszcze jedna tajemnica cudu argentyńskiego.

SZCZURY WRACAJĄ.
Sytuacja Argentyny zaczęła się poprawiać.
Globaliści i fabrykanci zaczęli wracać i domagać się zwrotu zagrabionych przez ludzi fabryk.
Czy coś to Polakom przypomina?

MTD, która powstała niemal na ulicach, jest silna.
Grozi masowymi demonstracjami.
Ceramiczna fabryka Zanon, pierwsza przejęta przez pracowników i doprowadzona do stanu zakładu przynoszącego profit, jak niegdyś Stocznia Gdańska dla Polaków, stała się dla Argentyńczyków symbolem nowego i lepszego.
MTD uważana jest przez CIA i inne podobne organizacje, jako grupa, której udało się wytworzyć najnowocześniejsze strategie i rozwiązania jednoczenia i obrony ludzi przed kapitalizmem. Exclamation

Ponieważ Argentyna stanowi znaczne niebezpieczeństwo dla całej globalnej ekonomii, należy przypuszczać, że gdyby USA nie były zaangażowane w Iraku, już dawno amerykańscy żołnierze w imię demokracji broniliby swojej ropy pod argentyńska trawą, tudzież broniliby tam wolności swojego kraju.

Nowy prezydent Argentyny, Kirchner, domaga się ekstradycji byłego prezydenta Menema, który przebywa w Chile.
Menem jest poszukiwany przez władze argentyńskie za korupcję i doprowadzenie kraju do ruiny.
Miał on startować w wyborach prezydenckich w roku 2007 i przyrzekał fabrykantom zwrócenie ich własności.
Oczywiście dlatego cieszy się poparciem międzynarodowej finansjery i może sobie drwić z nakazów i decyzji sądów argentyńskich.

W styczniu 2005 roku, międzynarodowi bankierzy zgodzili się na propozycję rządu Argentyny zapłacenia 25 centów za każdy dolar długu.
Stała się rzecz niespotykana.
Argentyna wypowiedziała wojnę MFW i jeszcze kilku wielkim organizacjom globalistycznym i wygrała.
Argentyna nie tylko pod osłoną swojego wojska zaszantażowała globalistów, ale także odmówiła negocjacji z 700 tys. właścicieli państwowych akcji (bondów).
Argentyna ma otwartą drogę by być przyjęta w poczet społeczeństwa międzynarodowego, z którego została wcześniej wyrzucona.
I to na swoich warunkach, jako pełnoprawny członek sam podejmujący decyzje.

Wielu bankierów i inwestorów międzynarodowych oskarża Argentynę o totalitaryzm oraz oszukanie inwestorów i pożyczkodawców.
To spowodowało kłótnie w łonie wielkich finansistów, wśród nich Włochów i Amerykanów, którzy twierdzą, że gdyby nie 11 września, to rozmawialiby z Argentyńczykami inaczej.

W trzy miesiące później MFW zaczął się na nowo domagać pełnej spłaty długów.
Jednak Argentyna w ekonomicznym układzie z Brazylią i Chinami czuła się już na tyle silna, aby bankierom na Wall Street pokazać jak stały dwa drzewa i jedno się złamało (w oryginale, prof. Clement pisał o środkowym palcu prawej ręki ; red.).
Argentyna zaczęła światu udowadniać, że około połowa kredytodawców już odniosła spore profity z argentyńskich długów i że to nie jest w porządku, aby domagała się następnych.
To stanowisko wyeksponowały chińskie i indyjskie media.
Przy okazji, Argentyna na papierze udowodniła światu, w jaki sposób próbowano ją zbankrutować i co to w praktyce oznaczało.

W ślady Argentyny pokazania globalistom tylnej części ciała, może iść
teraz wiele zadłużonych krajów. W tym także i Polska.

I tego właśnie finansjera obawia się najbardziej.
Został stworzony precedens.
Stosunkowo mało znaczący kraj, przyparty do muru sprzeciwił się utartym sloganom demokracji, prawa i wolnego rynku.
I wygrał, przynajmniej jak na razie.
Dla innych krajów zaistniała wielka szansa. Teraz, kiedy armia amerykańska uwikłana jest w Iraku, można zrzucić jarzmo.
Tylko trzeba chcieć i do tego dążyć.
Tak jak zrobili to mieszkańcy Argentyny niezależnie od funkcji społecznej, majątku i wykształcenia.


Ostatnio zmieniony przez ASBA dnia Wto 16:56, 10 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.innapolska.fora.pl Strona Główna -> Przyjazny Pieniądz (systemy rozliczeń) bez lichwy. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin